poniedziałek, 19 sierpnia 2013

HEY !

Hey!

Mam również jeszcze jednego bloga z opowiadaniem o Harry`m Styles`ie. Zapraszam! Już niedługo pierwszy rozdział! :)

piątek, 9 sierpnia 2013

Dalsza część

***Wieczór, oczami Michelle***
Postanowiłam wybrać się z moją bff Glorią i naszym wspólnym znajomym Jerome na dyskotekę. Zaczęliśmy tańczyć. Gloria znalazła jakiegoś chłopaka i z nim tańczyła, a ja nie miałam z kim więc na parkiet porwałam Jerome. Tańczyłam z nim cały wieczór. Nagle w tłumie zobaczyłam Harry`ego z Taylor. Postanowiłam podejść do baru napić się czegoś.
H: Michelle. Co ty tutaj robisz.?
M: Dobry wieczór państwu. Tańczę, w końcu to dyskoteka dla wszystkich.
T: Gratuluję pracy.
M: Dziękuję.
J: Mili idziesz.
M: Już Jerome. Przepraszam. Do widzenia.
Podążyłam w stronę chłopaka. Pocałowałam go w policzek.
J Za co to?
M: Za to, że jesteś.
J: Tańczymy.
Nie musiałam odpowiadać. Po prostu porwałam go na parkiet. Tańczyliśmy, śmialiśmy się. Nagle podeszła do nas Gloria z tym chłopakiem.
G: Mili, Jerome to jest Spencer.
M: Hey. Spencer jestem Michelle ale znajmi mówią na mnie Mili. Możesz mówić do mnie Mili.
J: Ja jestem Jerome ale przyjaciele mówią na mnie Jero. Możesz mówić do mnie Jero.
S: Hey jestem Spencer ale znajomi mówią na mnie Spenc. Możecie wszyscy mówić do mnie Spenc.
G: Wiedziałam, że się od razu dogadacie. Tańczymy.
Wszyscy zgodnie odrzekliśmy "Tak". Tańczyliśmy w grupie. Kiedy nastąpiła wolna piosenka Spenc poprosił Glor, a Jero mnie.
J: Posłuchaj Mili. Znamy się od bardzo dawna. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Słuchaj Mili KOCHAM CIĘ! JESTEM W TOBIE ZAKOCHANY!
M: Jerome ja też cię kocham.
Pocałowałam chłopaka.
***Oczami Harry`ego***
Coś mnie trafiło kiedy Michelle pocałowała tego chłopaka. Czyżbym się w niej zakochał.? Nie, nie to nie możliwe. Ona ma chłopaka a ja mam narzeczoną. Z resztą nie zakocham się nigdy w sierocie. Cały wieczór siedziałem przy barze. Taylor ze swoimi koleżankami gdzieś wybyła, a ja nie miałem z kim tańczyć. Nagle podeszła do mnie Michelle.
M: Co pan tak siedzi sam przy barze?
H: Moja narzeczona gdzieś wybyła a ja nie mam z kim tańczyć.
M: Trudno.
H: Może zechciałabyś ze mną zatańczyć?



Co się wydarzy dalej. Czy Michelle się zgodzi. Czekam na waszą opinię.
Za 2 komentarze wrzucam następną część....

środa, 24 lipca 2013

"Miłość czasem sprawia ból" rozdział 1

Witam jestem Michelle. Mam 18 lat i życie mnie nie rozpieszczało. Jestem sierotą.  Moja mama umarła rodząc mnie, a o ojcu już wolę nie wspominać. Odszedł od nas, gdy mama powiedziała mu o ciąży. Ale z niego był człowiek. Do 18- stego roku życia mieszkałam w klasztorze, ale teraz musiałam sobie znaleźć pracę. Ojciec Manuelle zasugerował abym poszła do jego znajomych, ponieważ szukali sprzątaczki. Ubrałam swoje najlepsze ciuchy, a Gloria (bff) zrobiła mi genialny makijaż i uczesała mnie.  Udałam się pod adres, o którym mówił mi Ojciec Manuelle. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi młody chłopak. Być może miał on 19 lat. Był on całkiem przystojny.  Miał brązowe loczki, smaragdowo zielone oczka i coś co ja kocham czyli dołeczki.
CH: Witam w czymś mogę pomóc.?
M: Tak ja tu w sprawie pracy.
CH: Ah tak poszukujemy służącej dla mnie i dla mojej babci Angel. Proszę zapraszam.
Nieznajomy wpuścił mnie do środka. Usiedliśmy na sofie. Muszę przyznać, że ten dom robił wrażenie. Jednak moimi myślami zawładnął chłopak o nieskazitelnych zielonych oczach i  włoskach ułożonych w artystyczny nieład. Mimo wolnie się uśmiechnęłam. Po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy.  Nagle do chłopaka podeszła blondynka i pocałowała go w policzek. No tak, taki ładny chłopak przecież nie może być sam.
CH: Ja jestem Harry Styles, a to moja narzeczona Taylor.
M: Ja jestem Michelle Torres.
H: Miło mi poznać.
T: Kochanie kiedy pojedziemy wybrać obrączki.
H: Za chwilę poczekaj w aucie.
M: Może ja przeszkadzam. Jeśli tak to zostawię numer telefonu i pan zadzwoni.
H: Nie nie to nam zajmie tylko chwilkę.  Czy miałasz jakiejś doświadczenie. ?
M: Cóż no nie bo mam tylko 18-naście lat. Dotychczas mieszkałam w klasztorze, gdyż jestem sierotą.
H: Co? Jak to?
M: Moja mama umarła przy porodzie, a o moim ojcu wolę nie wspominać. Odszedł od mojej mamy, kiedy ta powiedziała mu o ciąży.
H: Przykro mi, ale myślę, że się na dasz. Masz tę pracę.
M: Dziękuję. Bardzo dziękuję.
***Oczami Harry`ego***
Ta cała Michelle była na serio niezła, ale ja miałem Taylor. To tylko ona dawała mi szczęście. Planujemy ślub za 3 miesiące. Nigdy nie mógłbym zakochać się w sierocie, w biedaczce.
T: Słuchasz mnie Harry?
H: Tak przepraszam zamyśliłem się.

Za 1 komentarz wrzucę dalszą część

niedziela, 21 lipca 2013

Przepraszam, że nie pisałam, ale wakacje i co chwila gdzieś wyjeżdżam. Ale mam pomysł na fajne opowiadanie. Będzie ono opowiadało o młodej 18- letniej sierocie z klasztoru imieniem Michelle. Ojciec Manuelle załatwia jej pracę sprzątaczki w zamożnej rodzinie państwa Stylesów. Tam poznaje Harry`ego, w którym od razu się zakochuje. Hazz natomiast ma narzeczoną Taylor. Hazz zakłada się z Louim o to, że zacznie flirtować, a Mili zakochuje się w chłopaku. Ale kiedy w życiu naszej bohaterki pojawia się  przystojniak imieniem Josh, Harry zaczyna być zazdrosny. Co z tego wyniknie?

Jeśli chcecie, abym go napisała. Piszcie w kom. TAK czy NIE :)

czwartek, 20 czerwca 2013

DRUUUGI

 7 godzin wcześniej...
Jak zwykle przejrzałaś swojego twitter'a, czytając różne wiadomości od fanów One Direction. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie wiadomościach, w których obrabiano ci tyłek.
Natknęłaś się na pewien tweet, gdzie jakaś dziewczyna napisała: Bardzo mi przykro z powodu Harr'ego... Dołączyła do tego link ze zdjęciem, więc nie zastanawiając się długo weszłam w niego. Zdjęcie, ukazując się, wywołało u mnie napad łez. Zasłoniłam swoją twarz, żeby nie wybuchnąć krzykiem.
Zerwałaś się z krzesła, przewracając je. Nerwowo wyciągnęłaś walizkę z pod łóżka i zaczęłaś niechlujnie wrzucać swoje rzeczy do niej. Zapięłaś zamek torby, po czym zbiegłaś na dół. Założyłaś buty i narzuciłaś na siebie bluzę. Zamykając drzwi, zamówiłaś taksówkę. Miała czekać na ciebie dwie ulice dalej. Szybko pomaszerowałaś tam, a po dwudziestu minutach znalazłaś się na lotnisku. Z cudem, wykupiłaś ostatni bilet lotniczy i od razu udałaś się na odprawę.
Cała roztrzęsiona zajęłaś miejsce w samolocie, zaraz obok starszej pani. Podała ci chusteczkę, za którą podziękowałaś i wytarłaś swoje łzy.
-Jak kocha, to wróci. - staruszka uśmiechnęła się, dotknąwszy twojego ramienia.
Wymusiłaś uśmiech i oparłaś się głową o fotel. Jak kocha, to wróci - powtarzałaś w myślach słowa kobiety. Prychnęłaś sobie w myślach i miałaś nadzieję, że ten człowiek, nie znajdzie ciebie tak szybko. Chciałaś zacząć nowe życie, bez niego i bez jego zdrady.
Teraźniejszość...
Spacerowałaś sobie brzegiem Morza Śródziemnego... Twoje aktualne położenie to Kreta. Zawsze chciałaś ją zwiedzić i Harry obiecał, że przyjedziecie tutaj na waszą czwartą rocznicę. Poznaliście się jeszcze przed jego występem w X-factor. Wasz związek przetrwał wszystkie rozłąki, trasy, ale zdrady ... Tego twoje serce nie wytrzymało. Byliście razem na dobre i na złe, a ta Taylor wszystko zepsuła...
Zdjęłaś z nóg swoje sandałki i lekko uniosłaś swoją spódnicę w górę, żeby jej dół się nie pomoczył, bo weszłaś do wody. Zanurzyłaś swoje stopy w ciepłej wodzie i lekko chlapiąc, szłaś przed siebie. W spódnicę miałaś wpuszczoną czarną bokserkę, a włosy miałaś spięte w wysokiego koka. Idąc, podziwiałaś zachód słońca. Smutno uśmiechnęłaś się przez łzy i przebiegłaś kawałek plaży.
Usiadłaś obie na piasku, na jakimś odludziu. Nikogo tu nie było, no może tylko jacyś staruszkowie lub młode pary. Zauważyłaś tę samą panią, która siedziała obok ciebie w samolocie. Podeszła i usiadła przy tobie. Objęła cię ramieniem, a ty spojrzałaś na nią podpuchniętymi, czerwonymi oczami i z rozmazanym makijażem.
-Wiesz, nie wszystko jest tak, jakbyśmy tego chcieli. - potarła dłońmi moje plecy.
-A jeśli przez prawie cztery lata było? - załkałam.
-Nie warto zaprzepaszczać tej szansy, którą dał ci Bóg, stawiając tego mężczyznę na swojej drodze. - promiennie się uśmiechnęła.
-A jeśli ja nie umiem mu zaufać ponownie?
-Na pewno potrafisz, ale pamiętaj, że jednak brak zaufania, to koniec związku. - powiedziała, po czym poszła sobie.
Patrzyłam na jej oddalającą się postać, a gdy zniknęła, przeniosłam wzrok na poruszającą się wodę. Rzuciłam kamykiem, który odbił się o taflę wody. Usiadłaś, prostując nogi i mocząc stopy w morzu. Podparłaś się rękoma o piasek i odchyliłaś głowę w tył. Czułaś ciepły wiaterek, otulający twoje ciało.
*Harry, 2 po wyjeździe [T.I]*
Wszedłem, cały roześmiany, do domu. Zastałem tutaj głuchą ciszę, a [T.I] już dawno powinna być w domu. Rozejrzałem się dokładnie po parterze i nie było jej. Sprawdziłem jeszcze raz, dokładnie, każde pomieszczenie, ale nie znalazłem jej.
-[T.I]? - krzyknąłem, nie dostając odpowiedzi.
Wbiegłem na górę i zajrzałem do sypialni każdego z chłopaków, a na samym końcu do swojej. Zobaczyłem w nim otwartą szafę, porozrzucane wieszaki oraz otwartego laptopa. Poszedłem do szafy i brakowało w niej ciuchów mojej dziewczyny. Przestraszyłem się i szybko uruchomiłem komputer. Od razu w oczy rzuciło mi się zdjęcie, a na pierwszym planie Taylor. Za nią stałem ... ja? Niemożliwe! Ktoś przerobił to zdjęcie i wysłał [T.I]! Szybko zalogowałem się na portal i odpisałem do tej dziewczyny: Nie masz prawa nazywać się directioner! Zniszczyłaś mój związek! Okazało się, że jest ona jakąś psychofanką, która ubzdurała sobie, że ja z Taylor będziemy wiecznie.
Usiadłem bezradnie na łóżku i przeczesałem dłonią włosy. Zacząłem się zastanawiać, gdzie ona mogła wyjechać. Zacząłem nerwowo chodzić po pokoju i w końcu wymyśliłem!
Podbiegłem do szafy i do plecaka spakowałem kilka moich ubrań. Zbiegłem na dół, zamawiając taksówkę na lotnisko. Wyszedłem z domu i wiedziałem, gdzie muszę się teraz udać.
*[T.I]* Noc, około trzeciej...
Leżałaś dalej na piasku, wpatrując się w ciemne niebo. Zaczęłaś liczyć gwiazdy oraz szukać konstelacji. Będąc jeszcze na jednym spacerze, kupiłaś sobie jakiś alkohol w sklepie. Piłaś prosto z gwinta, śmiejąc się później ze wszystkiego.
Rzuciłaś pustą butelkę po winie, za siebie i chwiejnym krokiem wstałaś. Złapałaś w dłoń buty i udałaś się w stronę skałek. Wydeptaną ścieżką weszłaś na górę i usiadłaś na brzegu. W dół może było tylko z jakieś cztery metry. Spojrzałaś w dół, po czym rozbawiona położyłaś się na ziemi.
Zaczęłaś sobie prawić jakieś pijackie wywody. Twierdziłaś, że jesteś gruba, słaba w łóżku i dlatego Hazza woli tą całą Taylor.
Bawiłaś się swoimi palcami, aż poczułaś zimne dłonie na swoich ramionach. Otworzyłaś oczy, które chwilowo były przymknięte i przez mgłę, zobaczyłaś męskie zarysy twarzy. Po kręconych włosach, poznałaś, że to Styles.
-Kochanie... - rozpoczął, ale mu przerwałaś.
-Nie mów tak do mnie. - wskazałaś na niego palcem i bełkotałaś.
-Coś ty brała? - siłą podniósł się i wziął na ręce.
Wyrywałaś mu się, lecz później urwał ci się film, bo zasnęłaś wtulona w jego tors.
Następny dzień...
Obudziłaś się z wielkim bólem głowy, a do tego wzmacniały to promienie słoneczne, przedzierające się do pokoju. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu, a w kącie pokoju ujrzałaś niewyraźną postać. Potrząsnęłaś głową, czego zaraz pożałowałaś. Ból rozdzierał cię od środka.
Nie zwracając uwagi na postać, która siedziała wraz z tobą w pokoju, wzięłaś ubrania z walizki i udałaś się do łazienki. Wzięłaś szybki prysznic i przebrałaś się w sukienkę w groszki. Spięłaś włosy w wysokiego kucyka, pomalowałaś się delikatnie, a na szyi zawiesiłaś wisiorek. Założyłaś sandałki i wyszłaś z pomieszczenia. Wzięłaś swoją torebkę, która leżała na stoliku i spojrzałaś na osobę, siedzącą w rogu w pokoju. Zlękłaś się i bez żadnego słowa wybiegłaś z hotelu.
Słyszałaś, że on wybiegł za tobą. Będąc już na mieście, nigdzie go nie widziałaś. Odetchnęłaś z ulgą i spacerowałaś sobie po mieście, oglądając wystawy.
Po kilku godzinie weszłaś do restauracji, gdzie zjadłaś obiad. Twój telefon dzwonił wiele razy, ale w końcu wyłączyłaś go, nie patrząc, kto dobijał się do ciebie.
Wychodząc z restauracji, zderzyłaś się z jakąś nastolatką, na około miała z trzynaście lat. Uśmiechnęłaś się do niej, po czym grzecznie ją przeprosiłaś.
-Ty jesteś [T.I], dziewczyna Harr'ego, prawda? - nie wiedziałaś, co powiedzieć, więc kiwnęłaś twierdząco głową - Szukał cię. Jest tu niedaleko.
Wytrzeszczyłaś oczy i szybko odeszłaś od niej. Pobiegłaś w tamto samo miejsce, gdzie wczoraj siedziałaś. Niestety, on tam był. Chciałaś się wycofać, co udało ci się. Podbiegł do ciebie, gdy byłaś na środku plaży i złapał cię za ramiona. Odwracałaś wzrok, ale w końcu on podniósł twój podbródek i musiałaś spojrzeć mu w oczy. Widziałaś w nich skruchę i ból, ale nie mogłaś ulec, nie teraz!
-Wysłuchaj mnie, proszę. - szepnął.
-Ja wszystko wiem! Taylor jest przecież znakomita! Ładna, wysoka, szczupła, a przede wszystkim sławna! - poczułaś, jak łzy napływają do twoich oczu.
-Możesz przestać gadać i wysłuchać, co ja mam do powiedzenia?! - wykrzyknął, a ty zamilknęłaś - Nie spotykałem się z nią! Nigdy cię nie zdradziłem! - jego ton nadal był wysoki.
Wyrwałaś się z jego uścisku i bez słowa odeszłaś. Byłaś cała roztrzęsiona. Rozpłakałaś się, ale nie chciałaś mu ulec.
Smutna i zła szłaś sobie przez miasto. Natknęłaś się na dziwny transparent, a mianowicie Come on Hazza! Directioers. x Zdziwiłaś się, ale szłaś dalej. Zaskoczyły cię koleje napisy na lampach, gdzie było twoje imię i różne treści. Prychnęłaś i spuściłaś głowę w dół.
Zderzyłaś się, po raz kolejny, z tą samą nastolatką. Uśmiechnęła się do ciebie i pociągnęła cię za rękę. Nie wiedziałaś, o co jej chodzi, ale przypuszczałaś, że jest to związane z tymi napisami.
Z powrotem byłaś na plaży, gdzie stało kilkadziesiąt dziewczyn w koszulkach z One Direction. Nastolatka dołączyła do nich i zaczęły śpiewać What Makes You Beutiful. Zleciał się tłum ludzi, a część nagrywała to swoimi komórkami.
Kiedy przyszedł czas na solówkę Harrego, usłyszałaś jego fłos. Obróciłaś się i zobaczyłaś, że klęka przed tobą. Próbowałaś mu przemówić do rozsądku i poprosić, żeby wstał, ale on cię nie słuchał.
-Przepraszam cię [T.I]. Za wszystko, za każdy ból, jaki ci sprawiłem, za każde cierpienie, za każdą łzę. Wybacz mi...
-Wstań! - syknęłaś, przerywając jego monolog.
-Nie! Nie wstanę. Chcę, żeby każdy tu obecny wiedział, jak bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie jak tlen. Żyję tylko dla ciebie. - wyjął zza siebie bukiet róż, twoich ulubionych.
-Proszę, przestań... - szepnęłaś, czując ponownie łzy zbierająca się w twoich oczach.
-[T.I]! Daj mi skończyć! - głęboko odetchnął, spojrzał ci w oczy - Ja chciałbym ... - zaczął się jąkać - Czy ty... Dasz mi ten zaszczyt...
-Wysłów się! - krzyknęły wszystkie śpiewające fanki, a ty spojrzałaś na nie.
-Wyjdziesz za mnie? - spojrzałaś na niego, myśląc, że się przesłyszałaś?
-Co ty powiedziałeś? - nachyliłaś się nad nim.
-Zostaniesz moją żoną? - twoim oczom ukazał się srebrny pierścionek z szafirem.
Wytrzeszczyłaś oczy i spojrzałaś na wszystkich ludzi, stojących dookoła. Uśmiechali się, a niektóre starsze panie płakały. Obejrzałaś się i spojrzałaś na śpiewające nastolatki, które zakrywały usta i wtulały się w siebie. Wzruszone całkowicie próbowały się nie rozpłakać, co tobie się dawno nie udało. W tłumie znalazłaś starszą panią, z którą rozmawiałaś wieczorem i w samolocie. Uśmiechnęła się do ciebie i z jej ust wyczytałaś, że mówi, żebyś dała mu jeszcze jedną szansę, a na pewno jej nie zmarnuje.
W końcu przeniosłaś swój wzrok na przerażonego Stylesa, którego zaraz zeżarłby chyba stres. Ukryłaś swoją twarz w dłoniach i upadłaś na kolana. Twój makijaż kompletnie spływał po twoich policzkach. Usłyszałaś krzyki tłumów, żebyś się zgodziła. Popatrzyłaś w tęczówki Harr'ego, a on delikatnie próbował się uśmiechnąć. Uległaś mu i wszystko wybaczyłaś, bo za bardzo go kochasz. Uwierzyłaś w jego niewinność.
-Tak... - szepnęłaś, prawie niedosłyszalnie.
-Co powiedziałaś? - Harry podniósł głos i był już rozweselony.
-Wyjdę za ciebie, zostanę twoją żoną...
-Zgodziła się! Ludzie! Zgodziła się! - wykrzyknął.
Położył kwiaty na ziemi i mocno wpił się w twoje wargi. Ujęłaś jego twarz w swoje dłonie, a on objął cię w talii. Kiedy oderwaliście się od siebie, wsunął na twój palec pierścionek zaręczynowy, a ty przygryzłaś dolną wargę. Styles wstał, po czym wziął cię na ręce i obrócił się razem z tobą.
Stawiając cię na ziemi, słyszeliście dużo wiwatów, a na końcu gorzko, gorzko! Szeroko się uśmiechnęłaś, a twój narzeczony z czułością cię pocałował.
Po pocałunku wtuliłaś się w chłopaka. Ucałował twoje nagie ramię, a później oparł o nie swoją brodę, Czułaś, jak się uśmiecha.
-Chciałbym wszystkim podziękować, a zwłaszcza grupce dziewcząt, które śpiewały! - wskazał na nie palcem - A przede wszystkim tobie [T.I], bo sprawiłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. - spojrzał ci w oczy i musnął twoje usta.
Wszyscy zaklaskali i gwizdali, po czym wy udaliście się do hoteli, po wasze ubrania. Postanowiliście nie kończyć waszego 'urlopu', tylko zmieniliście jego miejsce. Potajemnie wróciliście do Londynu, gdzie spakowaliście wszystkie ubrania i Hazz napisał list do chłopców.

Drodzy przyjaciele...
Między mną a [T.I] nie było najlepiej, ale udało mi się to naprawić. Przepraszam, że nie mówię wam tego wprost, ale oświadczyłem się jej... Zgodziła się! We dwoje postanowiliśmy uczcić to i wyjechaliśmy razem na tydzień. Jak wrócimy, wszystko wam opowiemy i uczcimy zaręczyny! Komórki mamy wyłączone, więc nie dodzwonicie się do nas. Nie gniewajcie się, ale chcemy spędzić ten czas tylko we dwoje...
Kocham was, Harry.

Zaraz po tym wylecieliście na Wyspy Kanaryjskie. Spędziliście tam romantyczny tydzień, odcięci od wszystkiego i wszystkich. Czy podjęłaś dobrą decyzję, zgadzając się na wyjście za mąż za Harr'ego? Niczego nie byłaś bardziej pewna...
***
Mam dwa imaginy z Harrym i wstawię pierwszy. Jak wam się spodoba to wstawię drugi....

'- Gratulacje jest Pani w ciąży ! A dokładnie w 2 miesiącu - powiedział ginekolog. Ucieszyłaś się bo ojcem dziecka był Harry Styles - Jest Pani zadowolona ? - spytał.
- Tak. Oczywiście. - Odpowiedziałaś. Nie mogłaś się doczekać kiedy powiedz o tym Hazzie.
- A wie Pani kto jest ojcem - spytał ciekawski lekarz.
- Harry... Harry Styles - rzekłaś.
- Aaa.. To ten z tego sławnego zespołu. Tak więc jeszcze raz gratulacje i widzimy się za miesiąc na następnej kontroli.
- Do widzenia - porzegnałaś się i wyszłaś. Szłaś ulicami Londynu myśląc komu by tu najpierw powiedzieć. Postanowiłaś pójść do kawiarni i zadzwonić do rodziny z Polski. Twoi rodzice byli zachwyceni dowiadując się że zostali dziadkami. Na piciu herbaty i rozmawianiu przez telefon zajęło Ci ok 2 godziny. Kończąc rozmowę pożegnałaś się z najbliższymi i wyszłaś w kierunku domu. W myślach układałaś sobie jak powiedzieć o tym swojemu chłopakowi. Otworzyłaś drzwi, zdjęłaś buty i weszłaś do środka. Usłyszałaś głośne jęki dochodzące z waszej sypialni. Weszłaś na górę i zobaczyłaś Hazzę uprawiający sex z Caroliną. Łzy napłynęły Ci do oczy. Gdy cię zobaczył odskoczył szybko od niej i zaczął się tłumaczyć:
- ( T.I.) to nie tak jak myślisz. Wytłumaczę Ci to ! (T.I.) !!!
Wybiegłaś zapłakana z domu. Nie wiedziałaś co zrobiłaś. Byłaś wstrząśnięta tym, co przed chwilą zobaczyłaś. Nagle twój świat rozpadł się a serce rozbiło się na milion kawałków. Postanowiłaś iść do Niall'a, twojego najlepszego przyjaciela. Nie chciałaś mówić mu jeszcze o ciąży. Twoim zdaniem było jeszcze za wcześnie. Jak zobaczył Cię w takim stanie od razu zbladł.
- (T.I) ! O Boże ! Co się stało ? - widać było że się zmartwił. Wpuścił mnie do domu i od razu wszystko mu powiedziałaś. Zbladł jeszcze bardziej a Ty dodałaś:
- To pewnie koniec. Nie poradzę sobie. Wyjeżdżam do Polski do rodziny. - szlochałaś.
- Rób ta, jak podpowiada Ci serce. Ale wiedz że będziemy tęsknić - rzekł blondyn.
Gadaliście godzinami. Niall rozśmieszał Cię aby uśmiech pojawił się na twojej twarzy. Przez nieobecność Harry'ego spakowałaś się zostawiając kartkę z napisem:
,,Już nigdy nie będzie tak jak zawsze ! Żegnaj ! "
Horan zawiózł Cię na lotnisko, mocno przytulił i odprowadził. Lot nie trwał długo. Rodzice spodziewali się Ciebie, ponieważ poinformowałaś ich o wszystkim. I wtedy zaczął się koszmar. Loczek zaczął do Ciebie wydzwaniać i pisać o każdej porze dnia. Nie dawał Ci spokoju. Nie wytrzymując pewnego dnia odebrałaś. Usłyszałaś zapłakany głos twojego chłopaka.
- (T.I), prozę wróć do mnie. Wytłumaczę Ci to. Daj mi szansę..
- Harry daj mi spokój. Jak mogłeś mnie tak zranić ? Jak ? Ufałam Ci.. - wtedy i Ty zaczęłaś płakać.
- Kocham Cię ! Nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia. Proszę wróć.. - powiedział z żalem w głosie. Rozłączyłaś się. W tym momencie wróciły wszystkie wspomnienia Zrozumiałaś że bardzo go kochasz, pomimo zdrady. To się nazywa prawdziwa miłość. Lecz nie byłaś jeszcze pewna czy wrócić. Po 2 tygodniach doszłaś do wniosku że musisz wracać. Dziwne było to że Hazza już do Ciebie nie dzwonił. Spakowałaś ponownie walizki. Na sam wierzch położyłaś zdjęcia USG. Jeszcze nie wiedział że ma dziecko.
*** PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ ***
Przyjechał po ciebie Irlandczyk. Powiadomiłaś go o powrocie. Podwiózł Cię pod dom. Podziękowałaś. Dodałaś że wpadniesz do niego wolnym czasem. Weszłaś do domu. To co zobaczyłaś wyprowadziło Cię z równowagi. Hazza całujący tą dziwkę. Myślałaś że się przewrócisz. Na twój widok nie ucieszył się.
- Cze... Cześć - powiedziałaś. Po twoich policzkach spływały łzy.
- Ooo.. hej. Zapomniałaś czegoś, że przyjechałaś ? - sykną.
Wtedy rzuciłaś walizkę i wybiegłaś. Zakręciło Ci się w głowie. Nie miałaś wyjścia, poszłaś z powrotem do Niall'a. Płakałaś tak głośno że przechodnie patrzyli na Ciebie jak na idiotkę. Zapukałaś do drzwi. Otworzył Ci w ogóle nie wiedząc o co chodzi.
- O co chodzi, co się stało ? - zdenerwowany spytał.Wtedy powiedziałaś mu cała prawdę.
- N..Ni...Niall !! - szlochałaś. Nie mogłaś wydusić z siebie słowa - Nie byłam z Tobą szczera.
- Mów, o co chodzi - rzekł z opanowaniem.
- Bo widzisz przed wyjazdem z Londynu dowiedziałam się że jestem w ciąży. On jeszcze nie wie. A jak dzisiaj pojechałam spławił mnie i lizał się z tą dziwką. Nie wiem co robić. Pomóż mi - byłaś bezradna.
- Na początek odpoczniesz. Później zadzwonimy do niego aby przyszedł, porozmawiacie - taki był jego plan.
- Wiem, mam pomysł - w oczach miałaś blask - w walizce są zdjęcia USG. Napisz do niego aby otworzył ją.
- OK. Jak chcesz. A Ty położysz się i odpoczniesz. Za dużo przeżyłaś - martwił się. Rzeczywiście byłaś zmęczona. Poszłaś na górę i zapadłaś w głęboki sen.
  ***OCZAMI HARREGO ***
Gdy ją zobaczyłem ucieszyłem się ze przyjechała. Zaprosiłem Caroline aby była zazdrosna. Na pewno mi wybaczy. Siedziałem i oglądałem TV gdy nagle zadzwonił telefon. To SMS od Niall'a. Treść brzmiała tak :
,,(T.I) jest u mnie, Zajrzyj do jej walizki. Nie pożałujesz."
No cóż, co mi szkodzi. Rozsunąłem suwak. Zobaczyłem na ubraniach zdjęcie.. zdjęcie USG. Rozpłakałam się. Dopiero teraz do mnie dotarło co zrobiłem. Było mi wstyd. (T.I) jest w ciąży a ja jestem ojcem dziecka. Zraniłem ją tak bardzo że nie mogłem patrzeć na siebie. Nie czekając dłużej pojechałem do willi Niall'a. Bez pukania wszedłem do środka. Niall siedział w kuchni.
- Gdzie ona jest - powiedziałem przez łzy.
- Śpi. Była zmęczona. Dużo przeżyła. Stary co ty wyprawiasz ? - patrzył na mnie z miną która sugerowała że nic nie rozumie.
- Sam nie wiem. Nie panuje nad sobą, Kocham ją. Carolina nic nie znaczy. Przyszła do mnie, zaczęła mnie rozbierać. Tak bardzo tego żałuje. Gdy (T.I) przyjechała z Polski sam zaprosiłem tą sukę. Nie wiem co chciałem zrobić - płakałem - mogę ją zobaczyć ?
- Tak jasne. Jest na górze - odpowiedział. Szybko znalazłem się koło łóżka. Lekko ją przytuliłem. Delikatnie dotykałem jej brzucha. Pod skórą było tam moje dziecko. Obudziłem ją. Spojrzała na mnie z żalem. Miała podpuchnięte oczy. Odsunęła się ode mnie.
- Kochanie wybacz. Kocham Cię. Ty jesteś tą jedyną. Ta suka nic nie znaczy. Liczysz się ty i dziecko. Proszę, wysłuchaj mnie.
Z jej oczu spłynęły łzy. Odwróciła się. Twarz schowała w poduszkę. Niall widząc to w progu rzekł:
- Daj jej czas - złapał mnie za rękę i zabrał na dół - Ona ci wybaczy. Ale teraz jest za wcześnie. Spokojnie - mówił ze spokojem w głosie - idź do domu, ogarnij się. Jeżeli będzie się coś dziać zadzwonię do ciebie.
Zawahałem się.
- OK. To na razie. Dzięki za wszystko - wyszedłem. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
  
                                                        ***

Poczułaś wielki ból podbrzusza. Zwijałaś się z bólu. Przestraszyłaś się że coś jest nie tak z dzieckiem.
- Niall! Niall! Ratuj proszę! - krzyczałaś. Szybko wbiegł do pokoju. Przestraszył się. Z każdą chwilą bladł.
- Co się dzieje? Co ci dolega ? - podbiegł do mnie.
- Boli mnie. Ratuj ! - płakałaś - Moje dziecko !
- Jedziemy do szpitala ! Dzwonie do Haryr'ego - trzymał iPada ramieniem. Próbował Cię podnieść. - Hazza przyjeżdżaj ! Z (T.I) dzieje się coś złego. Nie wiem co robić ! - był biały jak kreda. Rozłączył się. Pomógł Ci zejść na dół. Nim wyszliście na dwór, za rogiem pędziło już auto Loczka. Szybko wysiadł z samochodu. Pomogli Ci wsiąść. Horan siadł ze mną na tyle. Brunet mknął autem ku szpitalowi.
- Boli ją brzuch. Na poród zdecydowanie za wcześnie - Niall trzymał Ci głowę. Nie minęło 10 minut a już leżałaś na  łóżku szpitalnym. Lekarz badał Cię bardzo dokładnie. Podłączona zostałam do różnych urządzeń Doktor wyszedł bez słowa. Byłaś w strachu, Nie nie wiedziałaś co się dzieje.
- Kto jest ojcem dziecka ? - zapytał na korytarzu ginekolog.
- Ja, panie doktorze. Czy wszystko w porządku ? - w jego zielonych oczach było widać strach.
- Proszę pana do gabinetu. Wytłumaczę wszystko - weszli do pomieszczenia - płód rozwija się dobrze. To tylko stres i oznaki przemęczenia. Pani (T.N) nie powinna się stresować ani przemęczać - Hazz odetchną z ulgą.
- Tak, panie doktorze. Zrobię wszystko co w mojej mocy. Kiedy wychodzi i czy mogę ją zobaczyć ? - spytał.
- Wypiszemy ją jutro. Zostanie jeszcze na obserwację. Tak nawet wskazane. Pani (T.I) potrzebuje teraz wsparcia - odparł.
Przyszedł do mojej sali. Widziałam w jego oczach żal, wyrzuty sumienia i wstyd. Wtedy naprawdę zrozumiałam jak bardzo go kocham. Bez względu jak mnie zranił. Podszedł, usiadł koło mnie. Położył się delikatnie na moim brzuchu i zaczął płakać. Zaczęłam się bawić jego włosami.
- Wybacz - szlochał - daj mi chociaż spotykać się z dzieckiem.
- Kocham Cie - szepnęłaś - nie poradzę sobie bez ciebie. Zraniłeś mnie ale wybaczam Ci, ale obiecaj mi coś.
- Co tylko zapragniesz - pocałował twój brzuch.
- To ma się nigdy nie powtórzyć, rozumiesz - gdy wspomniałam o tym serce pękało mi z bólu. Ale miłość była silniejsza.
- Obiecuje. Kocham Cię. - wbił się w moje ust.

 *** 7 MIESIĘCY POŹNIEJ ***

Obudziłaś się o 03:00 w nocy z bólem brzucha, Harry spał obok Ciebie. Poszłaś do łazienki wysikać się. Zorientowałaś się że odeszły Ci wody.
- HARRY! HARRY! - krzyczałaś.
Przybiegł w szoku do łazienki.
- Chyba już czas jechać. Nasze dziecko chce wyjść - ból był przerażający.
Pomógł Ci się ubrać. Sam założył ubrania. Pomógł CI wejść do samochodu. Pojechaliście w mgnieniu oka do szpitala. Twoje kochanie było przy Tobie. Wspierał Cię. Krzyczał że dasz radę. Po 10 godzinach na świat wydałaś pięknego synka. Nazwaliście go Colin. Staliście się piękną rodziną. Żyliście długo i szczęśliwie. :D

niedziela, 12 maja 2013

Nie wiem czy mam pisać dalsze części opowiadania o Hazzie i Julce, bo nie wiem czy wam się to podoba. Jak mnie zapewnicie, że tak to będę pisać. :)

środa, 1 maja 2013

OGŁOSZENIE! :*

Od dziś jeśli nie będzie coment to nie będzie imag.

Hazz dla Alicjii... Przepraszam, że tak długoo ale nie miałam weny

Kim jestem? Zwykłą 15-latką? Nikim ważnym? Tak, to są dobre określenia mnie. Kujon, szara myszka, piękna, też nie jestem, znajomi ze szkoły się ze mnie nabijają, a ja wciąż muszę tam chodzić, bo nie mam nic do gadnia. I dziś znów po weekendzie do szkoły, nowe wyzwiska i upokorzenia. Trudno, przyzwyczaiłam się. Weszłam do szkoły i ruszyłam w stronę mojej szafki, dobrze słyszałam szepty typu : "Po co ona jeszcze tu przyłazi?", "Niech odda ciuchy swojej babci" ,lecz starałam się udawać, że nie słyszę, ale to była tylko dobra mina do złej gry, w domu się wypłakiwałam w poduszkę. Bo komu zawiniłam, starałam się być miła i co? Stałam się pośmiewiskiem. Wyjełam niepotrzebne książki, a zaopatrzyłam się w historię, bo to był mój pierwszy przedmiot dziś. Nagle zaczęły się szepty, ale już nie na mój temat, tylko na jego, szkolnej gwiazdy koszykówki, najprzystojniejszego chłopaka w szkole, Harrego Stylesa. Wiele dziewczyn się w nim podkochuje, też do nich należe, tylko, że takie bóstwo jak on, na pewno nie zwróci uwagi na taką ciamajdę jak ja. On jest taki ... taki ... taki ... idealny, wyróżniający się z tłumu, a ja jestem taka zwyczajna. Widziałam jak ruszył w moją stronę, no tak idiotko, idzie w twoją stronę, bo stoisz pod salą historyczną, a, że chodzicie do tej samej klasy, to macie te same lekcje. Harry spojrzał na mnie, tak jak jego kumple i zaczął się śmiać. Już wiem czemu, największy plastik, wylał na moją głowę Pepsi.
P : Teraz chłopaki może zwrócą na ciebie uwagę
Po tych słowach, wybiegłam ze szkoły i pobiegłam do domu. Wzięłam prysznic i się przebrałam w piżamę, bo nie mam zamiaru tam wracać, mam już tego dość. Poszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. To była mama, widząc mnie w pokoju płaczącą, troche się zdenerwowała.
M : [T.I] co ty robisz w domu?
J : Nie wróce już tam
M : Co się tym razem stało? - siadła koło mnie.
J : Ta, której imienia nie wymówie, wylała na mnie pepsi, na oczach wszystkich
M : Umyłaś się?
J : Tak. Mogę nie iść już do szkoły?
M : Dobrze, nie idź dzisiaj, ale jutro muszisz tam wrócić, ja teraz idę do pracy, wrócę wieczorem
Wyszła. Nie mam pocieszenia nawet we własnej matce. Nikomu nie jestem potrzebna, może to znak, żeby skończyć z życiem? Tak to dobry pomysł, miałam już myśli samobójcze, ale się powstrzymywałam, przed zrobieniem tego, dziś nadszedł ten dzień. Napisałam list do mamy, z wytłumaczeniem, dlaczego to zrobiłam, chociaż ją to i tak pewnie by nie interesowało, czy jestem, czy mnie nie ma. Po napisaniu listu, poszłam poszukać żyletki, nie mogłam jej znaleźć, więc postanowiłam zrobić sobie herbatę i pomyśleć, gdzie mogłaby być. Po wypiciu gorącej cieczy, olśniło mnie przecież schowałam ją w mojej szufladzie, na wszelki wypadek.
Znalazłam ją, ruszyłam w stronę łazienki, usiadłam na zimnych kafelkach i swoją uwagę skupiłam na obracanej w moich dłoniach żyletce. Łzy ciekły mi po policzkach, a ja wciąż nie wiedziałam ja się do tego zabrać, przyłożyłam srebrny przyrząd do mojego nadgarstka, już miałam to zrobić, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie miałam zamiaru otwierać, po długich próbach dzwonek ucichł, a ja wreszcie to zrobiłam, przeciełam sobie skórę, na początku bolało, ale później już czułam tylko ulgę. Nagle ktoś wszedł do łazienki, tym kimś okazał się być Harry.
H : Nie! Zostaw to! - krzyknął i podbiegł do mnie, zabierając osty przedmiot, zaczął szukać bandaż w apteczce, po czym obwinął mi nim ranę. Przytulił mnie, żebym mogła się mu wypłakać w koszule. Troche uspokoiłam się po 20 minutach. Hazza wziął mnie na ręcę i zaniósł do mojego pokoju. Nie przestawał mnie przytulać, kołysał się lekko ze mną w ramionach. Poczułam się bezpieczna, jednak oprzytomniałam, że chciałam się zabić, a on mi w tym przeszkodził.
J : Dlaczego to zrobiłeś?
H : Co zrobiłem?
J : Uratowałeś mnie, skoro chciałam się pociąć, to trzeba mi było w tym nie przeszkadzać.
H : Zrobiłem to, bo muszę ci coś powiedzieć.
J : Tylko dlatego, równie dobrze mogłeś to zrobić na moim pogrzebie i każdy by był szczęśliwy
H : Ja bym nie był
J : A od kiedy ci na mnie zależy, naśmiewasz się ze mnie, tak jak inni, zwracasz na mnie uwagę, tylko wtedy, gdy staję się pośmiewiskiem. Co? Jestem ci potrzebna w nauce? A może zrobiłeś to żeby zdobyć miano bohatera? - widziałam, że te słowa go zabolą, ale mnie codziennie bolało to, że się ze mnie śmieje.
H : Po pierwsze : od kąd się ponałem, zależy mi na tobie. Po drugie : nie potrzebuje korepetytatorki i wcale nie chce miana bohatera
J : To co chcesz?
H : Ciebie - zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć - Kocham Cię - dodał, po czym mnie pocałował
J : Też cię kocham
I w taki sposób staliśmy się parą, nie rozdzielił nas nawet X-faktor. Dzisiaj jestem szczęśliwą żoną i matką dwójki, niebawem trójki dzieci : Louise, Ethana i Darcy albo Jamesa. O Matko! Mój mąż nie wie, że jestem znowu w ciąży. Trzeba go i resztę o tym powiadomić, a najlepszą okazją do tego będzie dzisiejsza kolacja, na którą zaprosiliśmy wszystkich naszych przyjaciół z dziećmi.
Na kolacji. Louis polewa wino.
J : Ja dziękuje
L : Ale [T.I] przecież lubisz czerwone wino
J : Lubie, ale muszę wam coś powiedzieć - spojrzeli na mnie - Jestem w ciąży - po tych słowach usłyszałam huk, wystraszyłam się.
L : To tylko Harry zemdlał
J : Tylko ?
Z : Już się budzi
H : Miałem taki piękny sen, śniło mi się, że [T.I] jest znowu w ciąży - mamrotał, po czym oprzytomniał i szybko spojrzał na mnie - To prawda
Kiwnęła potwierdzająco głową, Harry nie czakając chwili dużej pocałował mnie
Dzieci : Fuuuuu
Dan : No to nie jestem sama
Li : Naprawdę?
Dan : Tak - i ich usta też poczuły swój smak.
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie, razem z mnóstwem dzieci (wliczamy w to Louisa)

niedziela, 21 kwietnia 2013

Lou- Natka +18

Wtorek. Jeden z tych pięciu, tak bardzo znienawidzonych dni kiedy
trzeba ruszyc tyłek i wstac z ciepłego łóżka, by przebrnac pomiędzy zaspami
do szkoły, w której trzeba przesiedziec minimum siedem godzin by
zostac z niej wypuszczonym..  Nic bardziej mylnego to, że  Twoim chłopakiem
był dobrze wszystkim znany Pan Marchewka z 1D nie znaczyło, że odpuszczałaś
sobie szkołę, tym bardziej że w tym roku matura.
Kiedy jeszcze smacznie spałaś zadzwonił budzik. Ziewając, przeciągnęłaś
się próbując nie uderzyc leżącego obok ciebie Lou i delikatnie cmokając
go w usta podniosłaś się i skierowałaś do łazienki. Wziełaś szybki
prysznic podśpiewując sobie pod nosem jakąś piosenkę ostatnio zasłyszaną
w radio. Założyłaś pierwsze lepsze czarne rurki, bluzkę z nadrukiem
Nowego Yorku, czarne conversy. Włosy jak zwykle wylądowały w wysokim, niedbałym
koczku podpiętym wsuwkami w kolorze Twoich włosów. Narzuciłaś
na siebie bluzę swojego chłopaka, wrzuciłaś książki do torby po czym
cicho zeszłaś do kuchni. Włączyłaś ekspres czekając na mocno kofeinowy napój,
który miał byc idealnie dopasowanym dodatkiem do czekoladowych
naleśników z truskawkami, które już znajdowały się na patelni, lekko
skwiercząc. Ciche pikanie jak zwykle doprowadziło Cię do szału.
Wyjęłaś kubek pociągając łyk ciemnobrązowego, spienionego napoju i odstawiłaś
go na blat stołu, rozsiadając się wygodnie na krześle. Nabiłaś kawałek
naleśnika, nie bardzo mając ochotę by coś zjesc, ale gdyby Lou
się dowiedział, że nie zjadłaś śniadania zabiłby Cię na miejscu.
Przy trzecim kawałku poczułaś wilgotne usta na swoim policzku
i ciepłe dłonie w talii, które nieznacznie zjeżdżały w dół. Wykręciłaś się
szybko z jego uścisku.
- A Ty czemu już nie śpisz ?
- Nie mogłem, zimno mi było. Oooo naleśniki. - rzucił sie do Twojego
talerza.
- Jedz jedz, ja już lecę. - stanęłas na palcach by cmoknąc go w usta
i dopijając ostatni łyk już letniej kawy poszłaś do drzwi.
Lou zerwał się szybko podbiegając do Ciebie. - Ejj, już idziesz ?
A miałem nadzieję na.. - zaśmiałaś się cicho.
- O nie, niee ma tak dobrze. - odwróciłaś się w jego stronę. - jak
będziesz grzeczny to pomyślimy później. - Twoj chłoptaś
zagryzł wargę a Ty ze śmiechem poszłaś na przystanek.
Autobus jak zwykle był punktualny więc juz za pięc dziewiąta byłaś w szkole.
Dzwonek zadzwonił piętnaście minut później oznajmiając matematykę.
Nic nowego, nauczycielka próbowała wam tłumaczyc no ale jak zwykle
nie wyszło więc lekcja zakończyła się na zapisaniu tematu oraz dwóch
przykładów. Biologia, chemia, dwie muzyki, plastyka, hiszpański.
Torba wylądowała w szafce i zamieniła się na większą, czarną z jakimiś
kolorowymi graffiti. Trening siatkówki dłużył Ci się niemiłosiernie.
Skończyliście jakoś po 19 , więc wziełaś szybki prysznic i wyszłaś
ze szkoły. W połowie drogi, światła lamp zaczęły mrugac i w końcu zgasły.
Przestraszyłaś się. Ta dzielnica może i była bezpieczna, ale
lepiej nie zapeszac. Chwilę później usłyszałaś za sobą ciche kroki, które
wciąż się zbliżały. Stanęłaś mając nadzieję, że owy osobnik Cię
ominie jednak przybliżał się do Ciebie nawet nie mając ochoty wyminąc i
pójsc dalej. Kiedy poczulas jego dłonie na sobie walnęłaś go z całej siły z łokcia
w brzuch.
- Hejj, [t.i.] co ja Ci zrobiłem ? - chłopak zwijał się z bólu.
- Oj, Louu, przepraszam Cię , myślałam, że to jakiś .. no wiesz. - zaczęłaś
się trząsc. Chłopak podszedl do Ciebie i mocno Cię przytulił.
- Ejj, misiek nie bój się, przecież tu jestem. - wtuliłaś się
w jego tors. Objął Cię ramieniem i przytuleni wracaliście do domu..
W połowie drogi zaczął padac deszcz , biegiem ruszyliście do drzwi.
Zrzuciłaś z siebie przemoczoną bluzę i pędęm pognałaś do salonu,
po drodze zrzucając z siebie kolejne ubrania. Zostałaś w samej
bieliźnie, która chwilę potem równie szybko zniknęła. Tym razem za sprawą
Lou. Zaczęłaś uciekac przed nim szukając w domu jakiegoś
miejsca, w którym Cię nie znajdzie. Nie mogąc się zdecydowac
wbiegłaś do jednej z sypialni, co było ogromnym błędem.
Kilka sekund wystarczyło, byś leżała na wielkim, miękkim materacu, a nad
Tobą Loui ..
- Mogę ? - zapytał w przerwie między obdarowywaniem Twojego ciała
masą pocałunków..
- A co ja z tego będę miała ? - zapytałaś zagryzając dolną wargę.
- Oprócz przyjemności i zdartego krzykiem gardła .. hm .  - zaśmiałaś
się lekko chrypiąc. - A co by księżniczka chciała ?
- Robisz przez miesiąc śniadania, sprzątasz iii.. - ponownie
zagryzłaś wargę.
- Zgoda ! - uradowany powrócił do swojego zajęcia. Cała już
rozpalona spojrzałaś na niego błagalnym wzrokiem , nie mając
ochoty, by wciąż to przedłużał.  Jednak on chciał się z Tobą trochę pobawic.
- Misiek, proszę. - zerknęłas na niego spod swojego długiego wachlarza rzęs.
- Oj no dobrze. - powrócił do Twoich ust. Wpasowując się pomiędzy Twoje uda
przygryzał płatek Twojego ucha. Wchodził w Ciebie najpierw
delikatnie, pozwolając Twojemu organizmu do Jego obiecności, następnie
coraz bardziej przyspieszając i zwiększając na sile.
Nie mogłas się powstrzymac przed cichymi jękami w jego usta,
zamieniającymi się w coraz to głośniejsze, przechodzące w krzyk
jego imienia. Nie zwracając uwagi na to, że sąsiedzi mogą Was słyszec
zagłębialiście się w przyjemności jaką sobie dawaliście. Nic nie mogło
się z tym równac. Ostatnim razem zawsze mu odmawiałaś jednak tym
razem, hm.. sama miałaś na to ochotę. Kilka pchnięc dalej
i zgięłaś się w łuk rozkoszy . Lou opadł zmęczony obok Ciebie i
przykrył Was kołdrą. - Kocham Cię Maluszku.
- Ja Ciebie też misiu. - wtuliłaś się w niego zasypiając.
**Kilka dni później**
Od dwóch dni czujesz się fatalnie. Podejrzewając ciążę wybierasz się do ginekologa. Miałaś racje. Byłaś w ciąży, z Louisem. Ruszyłaś w stronę waszego domu. Otworzyłaś drzwi. Lou siedział na kanapie. Podeszłaś do niego i chciałaś go pocałować, ale on się odsunął.
TY: Lou co się stało.
LO: Jejku. Nie wiem jak ci to powiedzieć. To koniec. Koniec nas.
Twój świat stracił sens. Twój ukochany chłopak powiedział "Koniec nas".  To co was łączyło znikło. Po prostu wyszedł. Miałaś tego dość. Postanowiłaś wyjechać do Liverpool.
***3 lata później***
W tym czasie urodziłaś piękną córeczkę imieniem Eleanor. Układasz sobie życie na nowo, ale jednak wróciłaś do Londynu, bo tam masz pracę. Wynajęłaś mieszkanie dla siebie i dla małej. Ma już ponad dwa latka. Jest bardzo podobna do Louisa. Nawet charakterek ma po nim. Ty natomiast zmieniłaś się cała. Inna fryzura, kolor włosów, styl ubierania.
Pewnego dnia spacerujesz sobie z Eleanor po parku w Londynie. Nagle zauważasz chłopaka podobnego do Louisa. Ty nie zwracasz na niego uwagi i siadasz z małą na ławeczce. Podchodzi do was ów chłopak.
CH: Cześć. Ależ mamy piękny dzień.
TY: Hey. Tak to prawda.
CH: To twoje dziecko.
TY: Tak to moja córka imieniem Eleanor.
CH: Możesz mi powiedzieć jak masz na imię?
TY: (T.I)
CH: Wiedziałem. Może i zmieniłaś się cała, ale nie zapomnę twego uśmiechu.
TY: Lou.
Lo: Czy Eleanor jest moją córką?
TY: Tak Louis ona jest twoją córką.
Lo: Gdybym wiedział, że jesteś w ciąży to nigdy bym nie odszedł od ciebie. Przepraszam cię, ale czemu mi nic nie powiedziałaś o ciąży?
Ty: Po co? A po za tym miałam ci to powiedzieć w dzień kiedy ze mną zerwałeś. Nie kochasz mnie to po co miałam to mówić.
Lo: Posłuchaj. Ja cię zawsze kochałem, kocham i kochać będę. Teraz to wiem. Gdybym wiedział nie pozwoliłbym ci odejść. Kocham ciebie i kocham Eleanor. Proszę wybacz mi.
Ty: Dobrze wybaczam ci.

***2 lata później***
Jesteście z Louim rok po ślubie. Spodziewacie się drugiego dziecko. Tym razem to będzie synek. Kochacie się. Eleanor zaakceptowała Lou jako swojego tatę już po kilku dniach. Dziękujesz sobie, że mu wtedy wybaczyłaś... :)

sobota, 20 kwietnia 2013

Sorky, że tak długo nie dodawałam, ale problemy z internetem dawały znaki. Sokry, ale już jest. :)

Tam była fantastyczna sukienka... 
Była ona mniej więcej taka
 

O: Idź ją przymierzyć.
J: Okey. Czy można przymierzyć o tę sukienkę?
S.S: Oczywiście.
Sprzedawczyni podała mi wymarzoną sukienkę. Ruszyłam pewnym krokiem w stronę przymierzalni. Nie powiem. Było trochę problemu, gdyż przymierzalnia była mała a ja miałam sporo bagaży. Ubrałam kreację i wyszłam. Olek jak tylko na mnie popatrzył od razu zaniemówił. Po chwili się ocknął.
O: Woow nie wiedziałem, że mam tak taką ładną kuzynkę.
J: Podoba ci się?
O: Ty się jeszcze pytasz? Bierzemy ją.
J: Dzięki Olek.
O: Nie mnie dziękuj. To prezent od Renesmee. Ode mnie masz inny.
Uśmiechnęłam się po czym weszłam do przymierzalni. Szybko przebrałam swoje ciuchy i podeszłam do Olka. Po odebraniu sukienki ruszyliśmy w stronę lodziarni. Zamówiliśmy to co chcieliśmy. Nagle zauważyłam Gemmę i Harry`ego.
H: Hey Juls i Olls.
J: Cześć Hazz.
G: Co wy tu robicie?
O: Przyszliśmy kupić Julce sukienkę na urodziny. To prezent od mojej siostry Renesmee.
H: Aha. I jak co kupiliście.?
J: Hazz chcę abyś miał niespodziankę.
H: Okey.
O: A wy co tutaj robicie?
G: Właściwie to przyszliśmy kupić prezenty dla Juls.
J: Aha. Olek musimy jechać do domu. Robi się późno.
O: Jasne Jula. Bye.
Wróciliśmy do domu. Byłam meeega zmęczona. Od razu zasnęłam...

Chciałabym, abyście odwiedzali też tego bloga. On nie jest mój, ale dziewczyna, która go prowadzi jest genialna. Dopiero zaczyna więc dajmy jej odwagi.

ADRES BLOGA: http://iamadirectionerandiproudofit.blogspot.com/

Mam nadzieję, że się spodoba.

środa, 17 kwietnia 2013

Imagin z Niallem (+18) dla Gabrysi

Obiecany Niall (+18)

Wczorajszego wieczoru wróciłaś dosyć późno. Musiałaś zostać w pracy po godzinach, robiłaś w klubie nocnym. Jedyną rzeczą jaka cię pocieszała była myśl, że jest niedziela i pośpisz dzisiaj dłużej.
Z: Cicho.
Niall niezdarnie wpadł na butelki rozstawione przy twoim łóżku.
H: Ty idioto naucz się chodzić.
N: Co.
Li: No to na trzy. Raz, dwa, trzy.
Krzyknął głośno Liam. Wtedy cała piątka skoczyła na twoje łóżko. Przebudziłaś się. A oni skakali, krzyczeli i śpiewali.
T: Nawet w niedziele nie dacie mi pospać ?
Z: Nie.
T: Wyjazd, już.
N: Myszko wstawaj.
T: Spać.
Próbowałaś przekrzyknąć całą piątkę, ale na nic. Zarzuciłaś na głowę kołdrę. Po chwili zobaczyłaś, że chłopcy wyszli z twojego pokoju. Odkryłaś się troszkę i próbowałaś zasnąć. Po kilku minutach usłyszałaś krzyk Lou.
Lo: Teraz.
Zanim zdążyłaś popatrzyć o co chodzi. Nad tobą stała już cała piątka z wiadrami. Teraz już pustymi. Po ciele przeszedł ci lekki dreszcz, byłaś cała mokra. Wtedy wszyscy wybuchnęli śmiechem.
T: Kurwa pojebało was ?
N: Wstajemy.
T: Idioci.
Powiedziałaś śmiejąc się razem z nimi.
T: Te wasze durne pomysły. Jak ja was kocham. Co ja bym bez was zrobiła ?
Lo: No nic.
T: Ojej, to który chcę się przytulić ?
Powiedziałaś uśmiechając się łobuzersko. Podbiegłaś do Nialla. Wtuliłaś się w niego. A on zaczął piszczeć jak baba. Później Lou, Liam. Wszyscy zaczęli uciekać. Goniliście się po całym domu. W końcu mieliście dosyć. Cała piątka usiadła na kanapie, a ty poszłaś przebrać się w suche ciuchy. Weszłaś do łazienki i ubrałaś sweterek i leginsy. Włosy spięłaś w koka. Napełniłaś jedno z wiader, które leżało w twoim pokoju. Po cichutku, zeszłaś na dół i oblałaś wszystkich wodą. Zaczęli krzyczeć.
T: No rewanżyk.
Wtedy chłopcy wstali. Niall i Harry polecieli na górę. A Liam, Lou i Zayn chwycili cię i też zaczeli zmierzać w kierunku łazienki. Po chwili już byłaś w wannie. Cała mokra. Znowu.
T: Jesteście okropni, nie macie serca. To nie fair.
Wtedy Zayn zaczął skakać po łazience. Poślizgnął się i upadając chwycił Liama za ramię, a on Hazze za bluzkę i tak leżeli w trójkę na ziemi. Wtedy po całej łazience rozszedł się śmiech Nialla. Przez co po chwili wszyscy się śmialiście. Niall podszedł do wanny i pomógł ci wyjść. Poszłaś do swojej łazienki i zaczęłaś się przebierać. Przechodziłaś obok łazienki. Sprzątał ja Niall, Zayn i Louis. Zatrzymałaś się tak żeby cię nie zobaczyli.
Z: Musisz jej powiedzieć.
N: Jak. Nie potrafię.
Lo: Nie możesz jej okłamywać. Wiesz dobrze.
N: No wiem, wiem, ale nie wiem czy dam rady.
Z: Kochany nie mów mi, że dasz rady tak dalej żyć.
Lo: Bardzo to widać, że jesteś inny w jej towarzystwie.
Weszłaś do łazienki, byłaś za bardzo ciekawa o co im chodzi.
T: W kogo towarzystwie ?
Z: Lou trzeba posprzątać na dole.
Lo: Ooo tak. Trzeba posprzątać na dole.
Chłopcy wyszli z łazienki i zostałaś sama z Niallem. Widziałaś na twarzy Nialla przerażenie.
T: Więc ?
N: Co więc ?
T: W kogo towarzystwie ?
N: Ale co ?
T: Horan nie zgrywaj się.
N: W twoim, towarzystwie.
T: Ale co, nie lubisz mnie ? Czy co ?
N: Nie, nie.
T: To ?
Wtedy blondyn usiadł na brzegu wanny, opuścił głowę na dół. I wyszeptał.
N: No bo ja cię kocham.
T: Co ?
N: Nie ważne, już nic.
Podeszłaś do Nialla, podniosłaś jego głowę i złączyłaś wasze usta w namiętnym pocałunku. Usiadłaś okrakiem na Niallu. Wyszeptałaś mu do ucha.
T: Nawet nie wiesz jak długo czekałam na te słowa.
N: Gdybym wiedział.
T: Cicho już.
Niall zabrał cię na ręce i poszliście do jego pokoju. Zamknął drzwi na kluczyk. Postawił cię i zaczął namiętnie całować. Najpierw były to lekkie pocałunki ale z czasem stawały się bardziej nachalne i agresywne. Potrzebowałaś czegoś takiego. Wjechałaś rękami pod jego mokrą koszulkę. Ściągnęłaś ją z niego. Wbiłaś paznokcie w jego plecy, kiedy on całował twoją szyję i zjeżdżał coraz niżej. Z twoją pomocą powoli zdjął ci sweterek. Byłaś bez stanika. Na co Niall zareagował wielkim uśmiechem. Zaczął całować, lizać, ssać i nagryzać twoje sutki. Poczułaś się jak w niebie. Niall zabrał cię na ręce i powoli zmierzał w stronę łóżka. Położył cię powoli i zaczął muskać twój brzuch. Poczułaś na całym ciele dreszcze. Wymruczałaś pod nosem.
T: Niall.
N: Ciiiii.
Położył ci wskazujący palec na ustach. Po czym powolnym ruchem przejechał po twoim podbródku, szyi, dekolcie, brzuchu, podbrzuszu aż zatrzymał dłoń na twojej kobiecości. Popatrzył ci się w oczy. Dałaś mu znak, że jesteś gotowa. Wtedy zsunął z ciebie leginsy, razem z koronkowymi czarnymi majtkami. Byłaś naga. Leżałaś tak i czekałaś aż Horan ściągnie z siebie spodnie i bokserki. Po chwili ukazał się twoim oczom jego wielki kolega. Popatrzyłaś się na przyjaciela Nialla, a potem w jego oczy i uśmiechnęłaś się chytro. Chłopak nachylił się nad tobą, pocałował cię w czoło i później zjechał na dół. Zadawał lekkie liźnięcia na twojej kobiecości. Co chwilę wydawałaś z siebie ciche jęki. on to robił tak jak nikt inny. Jego język robił okrężne ruchy, ciągle zahaczając o twoją łechtaczkę. Twoje biodra chodziły. Chwyciłaś go za włosy i lekko pociągnęłaś co spowodowało, że oderwał swoje usta od twojej koleżanki. Szybkim ruchem położyłaś go na łóżku i włożyłaś do buzi jego kolegę. Jeździłaś w górę i w dół. Na jego twarzy było widać pożądanie. Nagle Horan chwycił cię i położył na łóżku. Bez uprzedzenia wszedł w ciebie. Krzyknęłaś na cały dom.
T: Niall...
Nie przejmując się tym, że na dole są chłopcy.
N: O boże (t.i.)...
Po kilkunastu minutach wysiłku, widziałaś że Niall już długo tak nie pociągnie. Zmieniliście pozycję. Klęknęłaś na łóżku, a chłopak wbił się w ciebie od tyłu. Zadawał coraz mocniejsze pchnięcia, ostatnie było tak gwałtowne i brutalne, że doszliście. Poczułaś gorąco w środku. Krzyczeliście na cały dom swoje imiona.
T: Niall...
N: (t.i.)... O boże.
T: Kurwa.
Po chwili Horan wypuścił swoje soki w tobie i powoli wyszedł z ciebie. Położył się obok ciebie z uśmiechem na twarzy.
N: Nawet nie wiesz jak bardzo tego potrzebowałem. Potrzebowałem ciebie.
T: Kocham cię.
N: Ja ciebie też.
T: O kurwa chłopaki.
N: Co chłopaki ?
T: Są na dole.
N: O ja pierdole.
Zaczęliście się śmiać. Ubraliście się szybko i poszliście na dół. Weszliście do kuchni i próbowaliście zachowywać się normalnie. Niall podszedł do lodówki i zaczął szukać czegoś do jedzenia, a ty nalałaś sobie soku. Odwróciłaś się i oparłaś o szafkę pijąc napój. Cała czwórka się na was patrzyła.
T: No co ?
Z: Tylko w nocy bądźcie troszkę ciszej.
T: Nie ma szans.
Lo: A to czemu.
Podeszłaś do Nialla, pocałowałaś go i uszczypałaś w tyłek. Z uśmiechem na twarzy powiedziałaś patrząc blondynowi w oczy.
T: Bo jest za dobry.
Zaczęliście się śmiać i poszliście oglądać filmy.